ostatnie tygodnie były dosyć intensywne, ale przyniosły sporo istotnych zmian
ale najpierw najważniejsze czyli mjuzik :)
teraz litania dziękczynna
po pierwsze - mam telefon, nareszcie, bo zastępcze paskudztwo z nietrzymającą bateria i połamaną obudową (mea culpa, zamiast we Fra trafiłam w ścianę) mnie doprowadzało do szału, zwłaszcza ta rozpadająca się obudowa która powodowała wypadanie baterii. to już za mną, mam nadzieję, chociaż jak odbierałam wczoraj telefon od Pana G. to zagaił do zobaczenia w poniedziałek. No z mojej strony chęci brak.
po drugie - mam rozprowadzone ciepło od kominka, po całym domu, to jest absolutnie fantastyczne, no i o ile zimy nie będzie (a ma nie być) to zmniejszy koszt ogrzewania. M. spisał się na medal, jakby ktoś potrzebował to służę kontaktem ;)
na sufitach mam takie śmieszne kółeczka
po trzecie - mam ogarnięte dredy, bo kołtun moją głowę już zaczynał atakować, w sumie dobrze że tylko głowę, ale kto wie co mogło być dalej :) jak na razie jest cudnie, ukłon w stronę Oluty, polecam https://www.facebook.com/DredowyChaos?fref=ts
po czwarte - mam na chacie nowe stare meble, jak u karingtonów normalnie (w sumie może i jestem podobna do Alexis), a nawet nie tylko ja. Dziękuję A. za transakcję. Co prawda wnoszenie szafy po schodach na piętro we dwoje z nikłą pomocą Wiecznej Gimbazy (F) było nie lada wyzwaniem, ale zakończyło się sukcesem.
jak widać niektórzy idealnie by pasowali do rezydencji na poziomie :D
po piąte - udało mi się nieco odgruzować kilka pomieszczeń, jeszcze tylko sypialnio-pracownia czeka (o ile się doczeka)
po szóste - mam na blogu odnośnik do fejsa, no oczywiście, że nie sama sobie zrobiłam, krakowski inżynier in spe mi pomógł :) i już mam mnóstwo lajków, tzn mnóstwo jak na osobę, która fanpejdż traktuje podobnie jak blog, jeżeli chodzi o częstotliwość wpisów.
po siódme - zakupiłam sobie ostatnio za całe 25 zeta, trochę szkła, chociaż w sumie nie wiem co to są te małe cosie, już myślałam że popielniczki (a po cholerę mi tyle popielniczek, zwłaszcza, że aktualnie nie palę), ale to chyba coś innego jest. I dostałam bęben po kablu (dzięki, dzięki, dzięki, dzięki D. i Ł.). Będzie stolik :)
po ósme - udało mi się trochę poszyć pomiędzy powyższymi wydarzeniami. Co prawda, zdjęcia kulawe, miałam w planach zrobienie pojedynczo każdemu stworowi i założenie na fejsie albumu, zaczęłam nawet robić zdjęcia, ale nie. porażka, miesiąc w fotoszopie by może pomógł. może jutro nowe popróbuję
to chyba by było tyle tego dziękczynienia, bo rodzina moja wróciła i ich podniesione mocno skierowane w moja stronę głosy rozpraszają mnie skutecznie i pisać się nie da.
W poprzednią niedzielę miałam mieć warsztaty z szycia zabawek, ale uwaga, nikt nie przyszedł. szok.
W następny weekend kolejne warsztaty, mam nadzieję, że frekwencja będzie na wyższym poziomie :D
pa
te małe cosie są na małe sufleciki ;-) sufleterki tak jakby
OdpowiedzUsuńgratki! ogarnęłaś na maksa!
dzięki! to teraz tylko jakiś przepis na wegański suflet i mogę przyjęcie urządzić :D
Usuńszafa absolutny obłęd! też aktualnie szukam takiej!
OdpowiedzUsuńk.
no szafa wymiata, a najlepsze, że wcale jej nie chciałam, chciałam pozostałe meble, ale już ją kocham :D
UsuńTeż mam takie kółeczka w suficie :).
OdpowiedzUsuńKurde, przykro mi, że ja na przykład bym chciała na takie warsztaty, ale nie mogę, albowiem nie ogarniam już prawie niczego we własnym życiu. Cholerny brak czasu... :(
kołeczka jak widać rządzą :)
Usuńbrak czasu to coś okropnego, od lat cierpię na tą przypadłość, więc łączę się w bólu :*