niedziela, 25 listopada 2012

na grosiki za grosiki

Portfeliki, małe, podręczne, z suwaczkiem i z metalowym półkolem (nie umiem znaleźć jakiejś ładniejszej nazwy na to coś). W sam raz na drobne, grube, wyskok do warzywniaka, taniego ciuszka, albo gdziekolwiek indziej. Dla dziecka też akuratne, ogólnie dla każdego i na każda okazję :) 



Te są turkusowe w rzeczywistości, mocno turkusowe, ale aparat mój przy kiepskim oświetleniu przekłamuje jak widać. Uszyte z turkusowej (powtarzam) bluzeczki dziecięcej lnianej.


Uszyte z koszuli damskiej, na mnie za mała, kupiłam milion lat temu w ciuszku ze względu na fajny wzór, ja nazywam go telewizorowym :)


A te powstały z dziecięcej spódniczki


Te natomiast z dziecięcych (może raczej dziewczęcych) spodni


To moje ulubione (mam już swój w kieszeni płaszcza) z gazetowej poszewki na poduszkę


A to zbieranina: kolorowe z resztek poszewki, paseczkowe z resztek materiału od koko, krówkowe ze starego piórnika S. u mnie w domu nic się nie zmarnuje :D


I jeszcze jeden look na całość. W tle nitka wygrzebana w ciuszku za 3 zł - duża szpulka - uwielbiam takie okazje :)


Już mnie odganiają od komputera, dżizas, w tym domu człowiek ani chwili spokoju nie ma :)

piątek, 23 listopada 2012

kiermasze

Dzisiaj zaproszeniowo - jakby ktoś miał ochotę spotkać się ze mną, obejrzeć na żywca moje wytwory to w grudniu będę na dwóch kiermaszach.
Pierwszy 30.11-02.12 w Wołominie - polecam, bardzo fajnie, rootsowa atmosfera, bez nadęcia, przeróżni wystawiający
Drugi 09.12 - w Warszawie, w Vegemieście, tu stoję po raz pierwszy, ale mam nadzieje, że będzie super

Do zobaczenia :)







środa, 21 listopada 2012

zwierzątka niezklasyfikowane

Ostatnio blogowanie to najsłabsze ogniwo mojej działalności, chociaż tak prawdę mówiąc chyba nigdy nie było moja mocną stroną. Powtórzę się - brak czasu, ot co.
Zwłaszcza że Ziemciuch zupełnie nie współpracuje gdy siadam do kompa, od razu też chce pisać/oglądać/słuchać muzyki/łotewa.
Przy robieniu zdjęć też przestał współpracować, wpycha się bezczelnie w kadr, zabiera zabawki, rozrzuca je po domu/ogrodzie, ucieka ze zdobyczą pod pachą. Dno. Robienie zdjęć zajmuje nam mnóstwo czasu, a jak już wszyscy wiedzą mogę to robić tylko przy dziennym świetle, którego jak wrócę z pracy jest na prawdę niewiele. A będzie jeszcze gorzej. Dlaczego nie mieszkam w ciepłym słonecznym kraju??? To by rozwiązało wiele moich problemów :)

Wracając do tematu - zdjęć udało mi się narobić dużo, przebrałam, pomniejszyłam, wgrałam i zapraszam do oglądania zwierzątek różnych uszytych z resztek bluzowych. Wykańczam to co mam w domu namiętnie i końca nie widać :D



Dionozaurowaty bezogonowy dwunogi, dwuręki, dwuoki



Pink z rozwiana grzywą, miękka zapatrzona w dal, może czeka na kogoś?




Kurka Fioletowa z kieszonką, niezła dzikuska z niej






Kurka Pomarańczowa z kieszonką, ognista dziewczyna




Kurka Zielona z kieszonką, zielononóżka, dobra nioska




Kolorowa żyrafa chyba, genialna na serce



Stego Niebieski, lubi szaleństwa na świeżym powietrzu




Dino Girl dwustronna, z łapkami, dobrze się komponuje z dziecięcymi łapkami




Stego Granat, prawdziwy dynamit, nie do upilnowania




Dino Girl granatowa, siostra Stego Granata, zachowanie identyczne jak brat




A teraz kilka zdjęć zwierząt w akcji z Uciekającym Ziemniaczkiem, Rozbawionym Ziemniaczkiem,  któremu wydaje się, że pomaga. Taaaa, może i pomaga tylko na pewno nie mi :) No chyba, że dzięki jego fotosom sprzedam wszystko jeno mig to zwrócę honor Pomocnemu Ziemniaczkowi.













Ostatnie zdjęcie z serii całuj całuj. Nie wiem skąd on czerpie inspiracje, na prawdę nie oglądamy cały dzień romansów w tv. Chyba, że dzieciuch potajemnie wstaje w nocy i zarzuca Zone Romantica. Muszę się przyczaić kiedyś ;)

Miałam wstawić muzę, ale ponieważ nikt tego później nie słucha to nie wstawiam.
Czarno-białych ale o kolorowych zwierzątkach. Good night

niedziela, 11 listopada 2012

listopadowe sowy

Co za piękny dzień dziś był, nie miałabym nic przeciwko, żeby cała zima tak wyglądała
Korzystając ze słońca na dworze wyskoczyłam szybko zrobić zdjęcia sowom, które zagnieździły się ostatnio w moim pokoju. Skrzeczą, spać nie dają, mam nadzieję, że szybko znajdą sobie nowe domy, lubię ptaki, ale bez przesady, tyle na raz to nie dla mnie.
Sowy z dresowych resztek, oczy, nosy, skrzydła z filcu swetrowego - upcyclig-recycling na co dzień :)












Zapomnieliśmy, że dzisiaj zamknięte sklepy, człowiek się zbyt szybko przyzwyczaja do dobrego :) wczoraj nie nastawiłam zaczynu na chleb, więc dzisiaj zostaliśmy bez pieczywa. Na szczęście drożdże w lodówce, mąka w szafce, woda w kranie, zręczne ręce, na wpół sprawny piekarnik i coś chlebopodobnego skleciłam. Smaczne i wręcz ratujące życie moim głodomorom. A, że pstrykałam zdjęcia sówkom to i przy okazji jedzeniową fotkę machnęłam.


We środę byliśmy z Ziemciuchem na zebraniu u Fra w gimnazjum. Pierwsza część to był spęd w sali widowiskowej (trochę jak w kinie to wygląda) i pan z mikrofonem nawijał o dzienniku internetowym. Ziem znudzony kręci się i ma dosyć co chwila coś mamrocze mniej lub bardziej głośno, ludzi pełna aula, nagle synek mój na cały głos: pryknąłem, poczułaś? Myślę, że nie tylko ja usłyszałam i poczułam, bo głowy z piorunami w oczach odwróciły się w naszą stronę.