poniedziałek, 27 października 2014

Warsztaty vol. 1

Pierwsza edycja warsztatów szyciowych za mną.
W absolutnie przepieknym miejscu, aż sie nie chce wierzyć, ze w centrum miasta można znaleźć takie perełki jak siedziba Wiórów. Magiczna, pachnąca drewnem chata z bali.
Wiórkowy fanpejdż https://www.facebook.com/wioryleca?fref=ts

Zaczęłyśmy szycie od podstaw - nawlekanie nitki na maszynę i nawijanie bębenka. Potem pierwszy projekt-wprawka czyli woreczek. Jak już stebnowanie i zygzak zostały opanowane to przeszłyśmy do szycia toreb i alladynek.
 











Było sporo szycia, prucia, śmiechu, gadania, praca szła bardzo sprawnie i myślę, że dziewczyny sporo się nauczyły. Teraz tylko praktyka, żeby za szybko z głowy nie wyleciało.

Warsztaty będą się odbywały cyklicznie, zapisy i informacje poprzez Wióry.

Ja też mam fanpejdż na fb https://www.facebook.com/rosarobito
Chciałam sobie zrobić na blogu odnośnik, ale jakoś mi nie wychodzi. Będę próbować dalej, może chłopcy mi pomogą, wiadomo, że młodzież bardziej z techniką obyta.

Za oknem słońce, planuję pograbić liście jak już z tyrki doma wrócę i Ziemciucha - najlepszego pomocnika z przedszkola zgarnę :)





piątek, 24 października 2014

Piątek

Znowu długa przerwa w pisaniu, to chyba powoli staje się nową tradycją :)
Doba nadal się nie wydłużyła (a szkoda), więc blog kuleje. Dni zamieniają się w tygodnie, a robota do przodu posuwa się w ślimaczym tempie. Miałam sobie w tym roku rozłożyć pracę, zacząć z alladynami już w zimę, ale czarno to widzę.
Za to codziennie staram się ćwiczyć jogę! Mój kręgosłup stanowczo się domaga pomocy, a joga zdecydowanie bardziej skuteczna niż siedzenie przy maszynie lub kompie. Co nie znaczy, że odpuściłam szycie :) łatwiej by mi było z kompa zrezygnować.

Przeglądałam ostatnio swojego bloga pod kątem muzyki, i zauważyłam, że jeszcze nie wrzucałam hitu, który bardzo często gości w naszym domu, bo daje power!
No to jedziemy 


Fotograf nadal w grodzie Kraka, więc znowu sama stanęłam za obiektywem. Myślałam, że jak postawię zabawki w pięknym słońcu zza szyby to będę miała piękne zdjęcia. No jakby to powiedzieć, nie do końca się udało, zamiast szybkiego zgrania, zmniejszenia i wrzucenia na bloga musiałam cokolwiek z nimi zrobić.
szczerze powiedziawszy zdjęcia to największy problem dla którego nie chce mi się blogować, nie czuję się w tym temacie dobrze, Z zazdrością oglądam inne blogi na których nawet tildowe szkaradzieństwa wyglądają jak cudeńka (przepraszam, jeżeli kogoś uraziłam, ale nie podobają mi się te wzory, a zwłaszcza ich mnogość w necie i na jarmarkach).

A to moja kolorowa recyklingowa odpowiedź





Lale mają wyczesane włosy, co nie?
Winter is comming i w tanich ciuszkach rzucili już ciepły stuff, szaliczki odpowiednie, obkupiłam się, poprułam i jestem ustawiona.
Koty też się ładnie upozowały, nawet ich nie dotykałam.

Lalki to jeszcze nawet, ale sowy to ledwo co widać.







Część z nich pojedzie za granicę na jarmark. Globtroterzy normalnie :)

Jutro warsztaty, sram w gacie ze strachu, szkoda, że autem jadę, bo bym chyba coś mocniejszego dla kurażu golnęła ;)
Ptakony zaciskają skrzydła i dzioby (zamiast kciuków)


Mam nadzieję, że czytelnicy też wspomną mnie jutro ciepło (no chyba że jakaś klątwa tildy mnie dopadnie)

Niby wolny dzień, tyle rzeczy zaplanowałam, te sześć godzin samemu w domu! Luksus, ile czasu, ileż można zrobić, a ledwo do połowy dobrnęłam.
Idę palić w kominie, bo chłód po plecach mnie zaczyna lizać.
Pa

piątek, 3 października 2014

niezła banda

Tego posta miałam napisać tydzień temu, przy okazji zamieszczając ogłoszenie o wege-kiermaszu na którym będę miała stoisko.
Dostałam wytyczne odnośnie wegańskości wyrobów, oczywiście wg wytycznych większość mojego stafu okazała się wegańska nie być, bo przecież używam filc ze starych swetrów. Dla mojego weganizmu to jest ok :) ale rozumiem ogólne zasady, więc rzuciłam się w wir szycia odpowiednio wegańskich zabawek.
Udało mi się stworzyć całkiem przyjemną kolekcję, spakować do walizy, zrobić kiepskiej jakości fotosy i tyle. Tyle mi się udało.
Bo kiedy usiadłam do pisania zaproszenia, okazało się, że pomyliły mi się daty i kiermasz jest w sobotę, a ja byłam przekonana, że w niedzielę. Musiałam odwołać swoje uczestnictwo, bo na sobotę miałam zupełnie inne plany (wegańskie oczywiście :D )
Zdjęcia kiepskie bo mój pomocnik fotograf wyjechał już do grodu Kraka i sama muszę ogarną, a jak wiadomo talentem w tym kierunku nie grzeszę. 
Zapraszam :)

(aha, w walizce są koty w ubraniach z filcowymi nosami :D miałam im nosy powypruwać :D )




Suwakogębe niby takie jak zawsze, ale jednak inne :) Groźne z zaciśniętymi ustami i zabawne z otwartymi. Można w nich przechowywać nawet najcenniejsze skarby, odstraszą potencjalnych złodziei.




Koty poduszki bardzo wygodne, zdjęcia kompletnie nie oddają ich uroku, idealne do samochodu, albo jako kanapowce, spokojnie dają radę w towarzystwie innych zwierząt, a nawet dzieci ;)







Małe kotki
projekt Ziemka, on narysował na kartce, a ja delikatnie (musiałam zlikwidować zaawansowaną słoniowatość przedniej nogi) skorygowałam i uszyłam. Prototyp Z. zagarnął dla siebie :) i wydał polecenie uszycia jeszcze kilku, bo a nóż się spodobają:)





I kurki, wzór stary, ale zamiast swetrowych kieszonek, dzióbków i grzebieni zrobiłam materiałowe :) nie wygląda to źle, a nawet całkiem dobrze.



nie mogę się na te zdjęcia patrzeć, na żywo oni są tacy fajni, a ja robię z nich bandę nudziarzy wrrr

a teraz ogłoszenie - zaproszenie, coś zupełnie nowego :)

Będę prowadzić warsztaty z szycia. Na maszynie :D
Na razie na próbę, zobaczymy jak nam się będzie układała współpraca z fantastycznym teamem Wióry Lecą http://wioryleca.wordpress.com/

Warsztaty będą 25-26 październik, ale jeszcze nie znam konkretów, jak będę wiedziała, to napiszę (może zdążę przed końcem października, i może nic nie pomylę)

Trochę jestem zestresowana :)