czwartek, 26 września 2013

przez duże S

Skończyłam uff. 
Ale co?

Do oglądania co stworzyłam niezły podkład muzyczny dla Państwa


Otóż dostałam zamówienie na wykonanie (czytaj: uszycie) elementów teatru. Ha!
Do przedstawienia dla przedszkoli, o Panu Szyszce, rzecz dzieje się w lesie.

Najgorsze było dla mnie uszycie scenografii. To jest duża płachta materiału (2x2,3) z naszytymi aplikacjami i otworami przez które mają wychodzić pacynki. Zarówno duże formaty jak i aplikacje to rzeczy za którymi nie przepadam i nie jestem do końca zadowolona z efektu finalnego.
Ten materiał będzie wisiał na ramie, ja nie miałam w domu gdzie go powiesić do zdjęć, więc rozłożyłam na podłodze. Na wisząco wygląda lepiej (mam nadzieję :) ). No i czegoś tak dużego zupełnie nie umiałam sfotografować, nawet stojąc na stoliku i nieustannie przeganiając dziecko i zwierzęta, które akurat wtedy musiały chodzić, marszczyć, przeszkadzać, zanudzać pytaniami. Oto i las.







A teraz obsada. Pacynki rękawiczkowe, tutaj już nie było tak źle. Szyło się szybko, jak już się wymyśliło jak :D

Państwo Szyszkowie
Który to Pan, wybór zostawiam reżyserce/aktorce/pomysłodawczyni.
(moim skromnym zdaniem ten ciemniejszy)










Królik




Borsuk 






Wiewiórka
Na nią kompletnie nie miałam pomysłu, obejrzałam miliony zdjęć, a i tak wg moich starszych synów wygląda jak alien. Wniosek: nie pytamy nastolatków o zdanie, żeby się niepotrzebnie nie denerwować, bo jak powiedziałam Ziemciuchowi, że to jest wiewiórka to po prostu to zaakceptował. I już.






Królik i Niedźwiedź Czapki
Ja tylko prezentuję hełmofony, bo oczywiście nikt nie chciał ich wdziać na czerep. Z prawie stu zdjęć pstryknietych usłużną ręką najstarszej latorośli nadawały się tylko cztery, na pozostałych wyglądałam zbyt króliczo i niedźwiedzio.





Stworek
Lalka chłopak, będzie miał z tyłu przymocowany patyk i druciki do rąk. Przepaska na oko zdejmowana :)


Graniem będą się zajmowały Ola z koleżanką. W Białostockich i okolicznych przedszkolach. Niestety, bo Ziemciuch codziennie pytał czy moja koleżanka do jego przedszkola z teatrzykiem przyjedzie :)

A teraz to co nie wyszło i zostało dla nas :)

Lis
Miał być wiewiórką, no ale ten ryj! Familia mnie wyśmiała i wygoniła do lasu oglądać wiewióry. Do lasu, no bez przesady, mamy XXI wiek, obejrzałam w necie, a poza tym u nas w lesie w życiu wiewiórki nie widziałam.
Przerobiłam na lisa, tzn dużo przerabiać nie musiałam, po prostu zmieniłam mu nazwę, chociaż lisi to on też jest raczej umownie.





Kot
To było moje pierwsze podejście do uszycia pacynki i jak widać nie jest doskonały. Źle rozplanowałam mu gębę i wg Franka wygląda jak Bóg Bez Twarzy ze Spirited Away (zdjęcie poniżej), ale nie jestem do końca przekonana :D






No chociaż może, jak się dobrze przyjrzeć ;)

Jedna zaległość wypchnięta, czas brać się za kolejne.

(borsuk wymiata, co nie?)

piątek, 20 września 2013

wreszcie piątek

Jestem, żyję ledwo, szyję i szyję, ale zdjęć nie robię, jakaś awersja do aparatu mnie chwyciła (to zrozumiałe chyba), mam nadzieje, że przejściowe

Ale i tak wkleję Wam zdjęcie, to z zapasów od Amanitki, przez rok będę wykorzystywać :) oto ja



Teraz mjuzik, no jasne, że jestem fanką nowej fali, i od razu zaznaczam, że zamawiam tego z tamburynem, jasne?


Moi synowie starsi też to umieją śpiewać zupełnie nieźle i utwór ten słyszałam przez całe wakacje minimum raz dziennie. Z naciskiem na minimum.

Pewnie jesteście ciekawi jak było na dożynkach w Przysieku?
No cóż, też jestem ciekawa, bo nie udało mi się dojechać. Ziemciuch przeziębił się, gil do pasa, stan podgorączkowy, zapowiadali deszcz (namiot nabyłam przeca), mieliśmy jechać we trójkę, ja, pio, ziem. Ale pio rozsądnie zdecydował, że nie ma sensu ciągnąć dziecka, więc spakowałam samochód, ustawiłam budzik na 5 rano. Budzik zadzwonił, wstałam, ubrałam się, niewyspana bo dziecko kwękało, usiadłam na chwilę, spojrzałam w ciemnicę za oknem i jak sobie wyobraziłam, że mam jechać 230 km, rozłożyć namiot (to prawie najgorsze, bo zero wprawy w tym zakresie) handlować kilka godzin, zwinąć stoisko i z powrotem 230 km, to mnie zmroziło. Stwierdziłam, że nie jadę, nie dam rady, idę spać, rozebrałam się, walnęłam do wyra, o 5.30 przyszło zagilowane dziecko z zamiarem jechania na kiermasz. Było niepocieszone, że jednak zostajemy doma.
ale co się odwlecze to nie uciecze, nie tym razem to innym :)

zamiast na jarmark pojechaliśmy na targ i dokupiłam pomidorów na przeciery, już przekroczyłam 100 słoików, zima może przyjść :) wzięłam również wór papryki na ajvar - wyszedł cudny, aksamitny i ostry.
wczoraj przed pracą tez byłam na targu, nie miałam w planach dużych zakupów, no ale przechodząc obok pomidorów po 1,20 zł po prostu musiałam zakupić, no nie dało się przejść obojętnie, 8 kg w siatce.
i z rozpędu zamiast 2kg zielonych pomidorów na sałatkę, kupiłam 4kg.
w sumie cały wrzesień upływa mi pod przetworowym znakiem. lubię to

i to tłumaczy moją mniejszą aktywność szyciowo-blogową, jednak te pomidory same się do słoików nie powpychają, a ja mam tylko jednego chętnego do pomocy, a ta jego pomoc to z tych bardziej przeszkadzających :D

ale uszyłam coś fajnego, nawet bardzo fajnego, i zupełnie nowego, postaram się jak najszybciej obfocić (brr)

wracam do pracy, jeszcze większe brr
(kupiłam dzisiaj w tanim ciuszku spodnie, bez mierzenia ofc i jestem bardzo ciekawa czy pasują :D )

czwartek, 12 września 2013

stare jak nowe

już nie będę przynudzać o tym braku czasu, bo wszyscy wiedzą :)

dzisiaj będzie inaczej, a to za sprawą cudownych zdjęć, których oczywiście nie robiłam ani ja ani pozostali mistrzowie fotografii wchodzący w skład mojej komórki rodzinnej. Myślę, że każdy od razu rozpozna różnicę, kolory dają po oczach, ja nie wyglądam jak po lobotomii, w zasadzie nie ma co porównywać do naszych wypocin.
fotosy powstały na fantastyczym festiwalu Pannonica, na którym gościłam ze swoim stoiskiem, słuchałam muzyki a nawet tańczyłam :) a Amanitka pstrykała :)









superowe, nieprawdaż?

teraz będę potrójnie zestresowana umieszczając własnoręcznie wykonane zdjęcia, nawet nie wiem czy nie przerzucę się na sam tekst (do czasu aż okaże się, że jednak pani od polskiego w lo miała rację i pisać nie powinnam) haha


i na koniec (pies wymownie leży na moich stopach) zaproszenie

w sobotę 14.09 jestem na jarmarku dożynkowym (tak, tak) prawie w Toruniu (tak, tak)
wklejam info http://www.kpodr.pl/index.php/component/content/article/75-aktualnoci/1467-barwy-lata-dary-jesieni
program jest bardzo atrakcyjny, mam już upatrzone punkty :D
ale abstrahując od wieprzowiny ja jestem (nawet namiot ogrodowy z dwoma ścianami zakupiłam dzisiaj ołjea) i zapraszam, jakby lało, to się pod namiotem będziem upychać
do zobaczenia :)