czwartek, 28 marca 2013

pokonkursowe refleksje

mam nadzieję, że wszyscy już wiedzą, że jestem tureckim hakerem spod Warszawy ;)

tym, którzy myślą, że nie wygrałam odpowiadam, że nic bardziej mylnego. Ja WYGRAŁAM.
Po zupełnie niejasnej dla mnie weryfikacji głosów zostało mi ponad tysiąc. Nie spodziewałam się, ogromnie dziękuję tym którzy na mnie zagłosowali, pisali z sympatią, zaciskali kciuki, dopingowali i podtrzymywali na duchu. Jesteście wielcy :*

Nie mam zdjęcia do zilustrowania dzisiejszego posta, no to zamiast zdjęcia będzie song. Wahałam się pomiędzy thank jou hater (żart) a feeling good. Stanęło na Ninie


Uczestnictwo w konkursie było dla mnie bardzo inspirującym wydarzeniem. Obejrzałam sobie wygrane blogi i widzę ile mi brakuje. Blogowo mam na myśli. Mój jest raczej surowy w swoim stylu, muszę jakiś baner zrobić, konkursy, tutoriale, jest nad czym pracować. Bo swojej kreatywności raczej nie mam nic do zarzucenia. No i zdjecia kuleją. Ale o tym wiedziałam już wcześniej i niejednokrotnie przypominałam przeca, że na tym polu talent mizerny.

Przejrzałam jeszcze na szybko albumy, bo bez zdjęcia tak łyso jednak. Mam tulipany co sobie na dzień kobiet fundnęłam w biedrze.


 Może podziałają jak zaklęcie na wiosnę i przyjdzie w końcu. szybko.

Szyć szyję, ale ponieważ metki mi się skończyły to mam wszystko in progress. W moim przypadku to oznacza porozrzucane po całym pokoju części lalek, wróżek kocich i torebek. Królowa chaosu na kazdym polu.

poniedziałek, 25 marca 2013

poniedziałek

Wiosny nadal brak, przynajmniej u nas. A przeciez zatopiliśmy z Ziemciuchem Marzannę! Nie była specjalnie urodziwa, to fakt, ale wydawał mi sie mało istotny. Chyba niesłusznie.

Ale po mimo braku wiosny, jest goraco :) Jak to jednak zawsze trzeba uważać czego sobie człowiek życzy. Kilka postów temu marzyłam o dużej liczbie kometarzy. No i mam, chciaż może nie do końca o ten rodzaj polularności mi chodziło :) Ale nie narzekam, bo z moim szczęściem to może byc zmiana o 180 stopni.

Szyję i końca nadal nie widać. A pomimo solennego postanowienia, żeby nie zachodzić do żadnych tanich ciuszków dopóki ilość szmat nagromadzonych przez lata nie zmniejszy sie w sposób zauważalny gołym okiem (zdrowym), zakupiłam dzisiaj na wyprzedaży sukienkę z pięknej tkaniny w sam raz na torebkę. I co najdziwniejsze, sukienka ma niezły fason i jest w moim rozmiarze. Moze to znak że powinnam image zmienić.? Zastanowię sie nad tym w świeta ;)

Dzisiaj torby jeszcze, nawet częściowo na modelce ukazane. Pisząc modelka mam na myśli moja osobę, ale w sesji udzał wzięli również Ziemciuch Udany i Łajtek Udany Mniej.

Worek - jutowy co widać mam nadzieję :) środek z czarnej zasłonki, kieszonki ma i suwak ma też. Rozmiar workowy czyli raczej big.





Mała Jutka - też z worka, ale zupełnie inna. Mała, no może nie mikro, ale jak na moje torebki to mała z cała pewniścią. Srodek w grzybki (ostatnie tchnienie zasłonki).






Duża Jutka - kwadratowa jutowa, kolorowa w środku (ostatnie tchnienie tkaniny pozostałej po pokrowcach do przyczepy). Rzekłabym, że unisex nawet.






Szaraczek I - z marinero kupionego w ciuszku na total wyprz wszystko po 1 zł. Nieduża, ale pakowna. I szykowna :) Środek z tkaniny od M.






Szaraczek II - bliźniaczy brat powyższej, marinero starczyło akurat na dwie sztuki (rozmiar 44 to był) i jeszcze jakiś mały skrawek pozostał. To się nazywa dobre rozplanowanie krojenia :)




Jakoś mało mi się wydaje. Ale i czasu na szycie ostatnio mało, wywiadówki, kiermasze, urodziny, wszytsko na raz się nagromadziło.

A ostatni kiermasz, Artealia na Białołęce to najlepszy na jakim byłam. Super zorganizowany, sporo ludzi i to takich co przystają i zagaduja a nie tylko przemykają ledwo zerkając okiem. Na kiermasz trza było ciasto upiec. To upiekłam, wegańskie, a co! I okazało się smaczne :D
Wyglądało też niczego sobie :)



 No dobra, może spód troche za twardy mi wyszedł, ale nie kamień totalny :)

Nie mogę więcej pisać, bo na blacie obok komputera stepuje mi na wpół nagie dziecko.

piątek, 22 marca 2013

nieszczęsny konkurs

dzisiaj się przeraziłam, włączam komórkę, wchodzę sobie na fb
i dowiedziałam się mianowicie, że oszukuję w konkursie, że z mojej strony to jeden wielki szwindel, pisze się o mnie per laska (to w sumie można zliczyć do komplementów chyba) i jeszcze kilka innych, jestem nieuczciwa i podobne w tym klimacie
Poczułam się jakbym sama dniem i nocą klikała sobie głosy, żeby wygrać za wszelką cenę.
Tylko, że to nie prawda. Cały ten konkurs dzieję się jakby poza mną, zachęciłam znajomych do głosowania, wydaje mi się, że raczej taktownie, ale co ja tam wiem, pewnie było to nachalne i wręcz na siłę przyciskanie tłumom rak do klawiatury.
Nie wiem na ile głosowanie jest uczciwe, ja i każdy z domowników zagłosowaliśmy raz. Oczywiście, że na mnie :)
Bo dla mnie to była zabawa, a teraz żałuję, żem wzięła w niej udział.
Ech ludzie


Aż żeśmy z Ziemciuchem kompa odpalili, co zdarza nam się bardzo rzadko gdy jesteśmy sami. Żeby się odnieść i jakiś komentarz popełnić, co najmniej jakbym jakąś celebrytką była (to chyba tez na plus). I fotkę pokażemy, Ziem ma nową grzywkę, jak na moje możliwości to można nazwać ja równiusieńką, ja z trwogą czytam, bo może na małym komórkowym ekranie źle moje oczy odczytały i nie zrozumiałam, ale niestety nie. Załamka. Idziemy odśnieżać, może jak łopatą pomacham to nabiorę dystansu.

Dystansu nabrałam, ochłonęłam i edytowałam post.

środa, 20 marca 2013

miszmasz

Wiosna tego roku rozpieszcza nas cudownie. Brak mi słów, żeby opisać moje uczucia do aury za oknem.

Branie udziału w konkursie jest niesamowicie emocjonujące, za każdym razem jak sprawdzam (jakiś milion razy dziennie) ile dostałam głosów moje oczy ze zdumienia otwierają się coraz szerzej. Trochę się obawiam, żebym nie została wyłupkiem od tego paczenia i zachwytu. 
Przeogromne dzięki dla wszystkich głosujących, czytających, oglądających itd 
Bawimy się dalej :D

Na pierwszy rzut pikczer nakreślony ręką miszcza. Od razu widać, że to jego rodziciele :)  Ja to ten głowonóg z rozdziawioną japą i kilkoma oczami, a Pio to ten z WŁOSAMI. Wyobraźnia dziecka jest nieograniczona, rozumiem dziesiątki oczu, ale ojciec z bujnym lokiem? Kiedy to było? :D


Teraz mjuzik, żeby do oglądania coś miłego w tle brzęczało. Chociaż teledysk też warto obejrzeć, a z resztą pewnie i tak już wszyscy widzieli, ja zawsze jestem nieco w tyle w tym temacie.




Dobra, następny punkt programu zanim Ziemciuch wróci od babci - Portfele
Prawie miesiąc temu uszyte i sfotografowane, ale jakoś się nie złożyło żeby o nich wspomnieć. Poza tym dowiedziałam się, że czerwony kolor przyciąga pieniądze, a ja w innych kolorach zrobiłam i boję się, że np turkus odstrasza i zostanę bez pieniędzy ale za to z portfelami.

Inny - spróbowałam inny fason, mniejszy i jakiś bardziej poręczny. Len na wierzchu, spódnica w środku, tasiemka elegancka z ciuszka, sześć przegródek kartowych, kieszonka na suwak. 




Lniany - gruby len i turkusowy bieżniczek




Turkusowy - szal sfilcowany, środek z zasłonki, kwiatek popełniłam sama, nie jest może zbyt równy, ale swetrowy filc to nie to samo co kupny :)





Zielony - sfilcowany kapelusz, kwiatek też samodzielnie wykonany, grzybkowy środek




Krówkowy - resztka fajnego materiału, wnętrze z wzorzystej tkaniny od Koko




I jeszcze kilka zwierzątek, które na szybciora przed kiermaszem machnęłam. I większość poszła w dobre (mam nadzieję) ręce, więc nawet nie stresuję się badziewnymi fotografiami. Jakby ktoś był ciekaw, to zostały mi te środkowe sówska, pomarańczowa i z różowo-czarnymi paskami (moja ulubiona). Miękkie, nawet za poduszeczkę mogą robić :)





Może za małe zdjęcia daję? Spróbowałam teraz miks mniejszych i większych.

ok, napisane, ogórkowa się skończyła gotować (ale zbieg okoliczności!), idę do maszyny walczyć z jutą, lubię ja bardzo, ale chyba bez wzajemności.

Have a nice day!