Jestem po dwóch kiermaszach, na jeden nawet nie zdążyłam zaprosić czytelników :)
Oba udane w miarę, chociaż mogłoby więcej ludzi przychodzić, ale nie narzekam, trochę się rozluźniło, zwłaszcza w walizie z przytulankami.
Nie mam zdjęć z jarmarków, bo sama oczywiście zapomniałam aparatu (a nawet myślałam żeby wziąć) a fotografowie organizatorów zawsze jakoś omijają moje stoisko. Nie wiem o co cho. A stoiska miałam zupełnie nieźle zaaranżowane bo pomagał mi nieoceniony Fra. Nawet vegan ciasto popełnił (wkupne na jeden z kiermaszy). Co za syn!
A teraz
co za syf!
No tak, to moja pracownio-sypialnia w sezonie kiermaszowym, mistrzostwo ogarnięcia :)
Pokój jest duży, tylko ma mega skosy, więc mało ustawny, ale co tam, jakbym miała do dyspozycji halę to tez bym pewnie zagraciła, całkiem nieźle mi to wychodzi :) Ale w sumie rzadko mi się zdarza, że nie mogę znaleźć tego czego szukam, jest co prawda kilka takich rzezy które zaginęły, ale to raczej nie wina samego bałaganu, tylko moich luk w pamięci. No i poza tym nic nie trwa wiecznie nawet taki wystrój :) co jakiś czas przeglądam, grupuję, przekładam, układam i jest względnie miły dla oka.
Widok wschodni
Widok południowo-zachodni
Widok zachodni - w tle pomocnik dziecięcy (idealny do osiągnięcia maksymalnego chaosu).
Widok północny - na pierwszym planie (a jakże!) pomocnik kotowy (idealny do osiągnięcia większego syfu, maksymalnego zawłosienia, zarzucenia podłogi rzeczami z parapetu) udaje że się mieści w pudełeczku w pierdamonami szyciowymi.
Te okołołóżkowe szmat zbieram wieczorem na stolik i krzesła, no wiem, że syf, ale dzięki bogom nie muszę szyć w kuchni ani pokoju wspólnym i mogę sobie na niego pozwolić. Bo ja tak działam, ciężko mi zrobić jedną rzecz od początku do końca, przerywam, żeby sprawdzić coś innego, nagle przychodzi mi do głowy pomysł który natychmiast muszę zacząć, przypominam sobie o kawałku materiału leżącym w którymś z kartonów, a który na 100% będzie pasował do czegoś na czym właśnie zawiesiłam oko itd
A teraz moja nowa Przyjaciółka, ukochana, hit po prostu :)
Nowy zakup w obiektywie Ziemcia :) Muszę przyznać, że ja też pstryknęłam zdjęcia maszynie, ale jego było najlepsze :) Ciekawe czy matka w spodniach i torebkach też mu tak dobrze wyjdzie, spodni góra jest, torebek góra jest, matka gotowa do pozowania jest, czas się zabrać do pracy.
A overlock rewelacyjny, w porównaniu z tym na którym szyłam to nawet nie ma co porównywać. A jak się łatwo nawleka, zmiana ustawień, regulacja wszystko user friendly. Kupiłam używany, nowy cenowo powala. Tamten mnie tak wykończył, że już myślałam kupić po taniości jakiś przemysłowy i w garażu (tam mam gniazdo siłowe) szyć, nawet się umówiłam na oglądanie 4-nitkowego pegazusa :) I pewnie gdybym przypadkiem (może to nie był przypadek) nie trafiła na alegrze na tą janome to bym poważnie ta pracownię w garażu rozważała :D
Nas koniec tort, wegański a jakże i przepyszny i z bita koko i brzoskwiniami z puszki, można? To na rocznice upiekłam, wszystkim smakował, oprócz jednej osoby która wyjadała same brzoskwinie :)
Przyczajone tygrysy udają, że są głodne. Jakby ich człowiek posłuchał, to okazałoby się, że są karmione co najwyżej raz na tydzień ;) i dlatego muszą warować przy miskach i głośno domagać się jedzenia, bo mieszkają z ludźmi absolutnie nie kochającymi kotów i już kilka razy myśleli o zgłoszeniu tego faktu do jakiejś pro-animalistycznej organizacji.
Dobrnęłam do końca, tego posta piszę 3 dni, kurde no nie mam czasu :/
Mam nadzieję, że w najbliższym czasie, może w święta uda mi się ogarnąć zdjęciowo-blogowo uszyte nowości (starości).
Kiermaszowe plany najbliższe,jeszcze przypomnę, ale jakbym się nie wyrobiła, to podaję już dzisiaj:
26.04.2014 - Dzień Ziemi w Grójcu.
24.05.2014 - Święto Saskiej Kepy (Wawa)
to są pewniaki, może jeszcze coś po drodze się wykluje.
aloha!
Mam nadzieję, że w najbliższym czasie, może w święta uda mi się ogarnąć zdjęciowo-blogowo uszyte nowości (starości).
Kiermaszowe plany najbliższe,jeszcze przypomnę, ale jakbym się nie wyrobiła, to podaję już dzisiaj:
26.04.2014 - Dzień Ziemi w Grójcu.
24.05.2014 - Święto Saskiej Kepy (Wawa)
to są pewniaki, może jeszcze coś po drodze się wykluje.
aloha!
Pisz, błagam, pisz więcej. Podziwiam Twój styl szycia, ale styl pisania powala szycie na łopatki, nokaut, szycie nie ma szans:)
OdpowiedzUsuńDzięki za dobry początek dnia:D
bardzo mi miło, żebym ja co dziennie miała wenę na pisanie :D
UsuńNo Kochana! - nie wiem czego Tobie bardziej zazdrościć - tych dwóch fantastycznych Janomek(szczęściara!!!) czy tego bałaganu w pracowni, tyle materiałów! och! ja też chcę i tej możliwości, jak sama piszesz, że możesz sobie na to pozwolić, bo to nie kuchnia jak w moim przypadku ;DDD
OdpowiedzUsuńale Iwonka, ja widziałam, ze ty szyjesz na podwórku!!!! czego ci bardzo zazdroszczę, bo u mnie to się nie udaje. A maszyny, bałagan i ilość szmat rzeczywiście pierwyj sort! :D
UsuńAle w książkach za to masz porządek :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taki koszyczek na szycie i takie same szpilki w tej samej przegródce :)
masz rację z tymi książkami :) a mój niciak nie ma jednej nóżki i się strasznie chybocze :)
UsuńŚwietna fotorelacja.
OdpowiedzUsuńAleż ja Ci zazdroszczę tej pracowni!!! Rzadko szyję, w dużej mierze z powodu braku warunków. Jakieś materiały przenoszę ze schowka strychowego z myślą, że stworzę coś, po czym wynoszę z powrotem i tak w koło. Chciałabym mieć możliwość takiego skakania po pomysłach, zostawiania tego, co zaczęłam na wierzchu, bo też tak mam, ale 1-pokojowe mieszkanie mi na to nie pozwala.
A że jesteś kociarą, to zawsze miło. :)
no jeden pokój to rzeczywiście wymusza ogarnianie szyciowego majdanu, mieszkaliśmy wcześniej w bloku, maszyna do szycia na kuchennym stole, a kuchnia raczej z tych mniejszych, nie było to takie przyjemne.
Usuńa koty to podstawa :D
Wow ale bałagan ..
OdpowiedzUsuńendrie-blog.blogspot.com/
bałagan jak bałagan, ale jakie ładne koty :D
UsuńDziękuję Ci za panoramę pomieszczenia w 4 aktach! Od razu poczułam pewną więź z Tobą :D
OdpowiedzUsuń