wtorek, 12 marca 2013

konkurs

Konkurs, ale nie ja organizuję, tylko biorę udział.
Na organizowanie przyjdzie czas później, jak się ogarnę.
A na razie zgłosiłam swój blog na konkurs, trochę się cykałam, ale dałam radę. Najgorzej było sklecić 500 słów o swoim blogu. Ile się namęczyłam, niby nic takiego, a ja pół dnia pisałam, a jak napisałam to wysłałam bez powtórnego przeczytania. To moja metoda jeszcze ze szkół - napisać i oddać bez czytania, bo jak się zacznie czytać to okaże się, że do niczego, a tak to można w nieświadomości (dopóki się nie zobaczy oceny) spędzić kilka dni. Niestety skuteczność tej metody w moim przypadku była dosyć niska. Zobaczymy czy z czasem wzrasta :)

Jakby ktoś z czytających nie wiedział jeszcze o konkursie, to zgłosić się można do 16.03 tutaj http://www.szyciowyblogroku.pl/wez-udzial/

A potem od 18.03 głosują internauci, to będę jeszcze przypominać, żeby chociaż znajomi zagłosowali. Jak zobaczyłam miniaturkę swojego bloga na stronie do głosowania to się załamałam z leksza. Bo tam wyświetla się ostatni post, a u mnie ostatni post okraszony był zdjęciem barana na seledynowym tle (plakat kiermaszowy). Nie wygląda to zachęcająco jak dla mnie, no ale seledyn nigdy nie był moim ulubionym kolorem. Może jednak są ludzie którzy na widok tej fotki pomyślą hm, odważna kolorystyka, wchodzę.
Jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta.



Wczoraj wieczorem myślałam o konkursach w których brałam udział, nie było tego dużo. Tych wygranych, bo porażki chyba usunęłam z pamięci bo nic mi do głowy nie przychodzi.

konkurs 1, lata osiemdziesiąte, kolonie w Urlach
Byłam blisko, bardzo blisko, niby się udało, ale nie do końca, no bo Vicemiss Kolonii to raczej nie to samo co Miss. W dniu konkursu wypadł mi ząb, górna trójka, jeden z ostatnich mleczaków. Też sobie dziad dzień wybrał! No i przez cholernika nie mogłam błysnąć uśmiechem, raczej zaciskałam usta i odzywałam się półgębkiem mrucząc jakieś niezrozumiałe odpowiedzi.. W sumie to prawdziwy cud, że tą vicką zostałam, może nie było więcej kandydatek tylko dwie?

konkurs 2, lata osiemdziesiąte, kolonie w Uniejowie
Tu już poszłam na całość, żadnych wypadających zębów, odpadających kończyn, trądów i innych plag. Zostałam Miss Kolonii. (brawa) Pamiętam, że było więcej startujących, nawet moja sister (została Vice).
Wtedy w Uniejowie nie było jeszcze żadnego SPA, a jedyną atrakcją jaką zorganizowano była wycieczka do Lichenia. Nie, nie, to nie była nagroda dla Miss, tylko atrakcja kolonijna, a w Licheniu tez było inaczej niż teraz. Co dostałam jako Miss? Chyba jakąś durną maskotkę, zamiast pakietu do spa na za 20 lat.

konkurs 3, lata osiemdziesiąte, moje miasto, bieg na 2500m
Do dziś nie wiem jakim cudem udało mi się wygrać. To zupełnie nie był mój dystans, buty do biegania zastąpiły mi zwykłe tenisówki, oddychający strój - poliestrowe spodenki i bawełniana koszulka, pewnie z tarczą jako że reprezentowałam szkołę. Ale za to doskonale pamiętam nagrodę - skórzana czarna torba, która wydała mi się tak ohydna, że stwierdziłam, że nie będę przez pół miasta lecieć z tym oblechem pod pachą. Jeszcze mnie ktoś zobaczy. Wpadłam na świetny pomysł, że wymienię się na inną nagrodę, potruchtałam do bachora, który trzymał w łapach gumową laleczkę (dostawali wszyscy, którzy ukończyli bieg, ale oczywiście nie ja) i nawet nie musiałam go długo namawiać. Z laleczką pod pachą i dyplomem (tego nie wymieniłam) wróciłam do domu. Deal roku, co nie?

konkurs 4, lata wczesne dziewięćdziesiąte, radiowy
Podstawówka za nami, teraz LO. Odrabiałam lekcje, słuchając radia. I to samo w sobie wydaje się dziwne, bo nie interesowałam się muzyką za bardzo. Nie wnikajmy w szczegóły, w każdym razie siedzę, odrabiam,
i nagle zadali jakieś proste pytanie, coś o czymś przed chwila trąbili. Jakiś impuls pchnął moją rękę do słuchawki telefonicznej, wykręciłam na miasto, nie było zajęte, no to dalej, do radia, udało się, wygrałam bilety na koncert T.Love. Bilety były dla 2 osób, więc przełamując swoją nieśmiałość (może czegoś innego spodziewaliście się po Miss Koloniii w Uniejowie, ale pozory mylą), zaprosiłam kolegę z klasy. Zgodził się. Hurra. Niestety koncert odwołano. Fak

konkurs 5, lata dwutysięczne (nie wiem jak to nazwać, chyba każdy zrozumie), radiowy
Siedzę w pracy, słucham radia, nawet nie dosłyszałam jaka nagroda, ale doskonale usłyszałam pytanie i mejl na który wysyłamy odpowiedź. Dla mnie pytanie było proste, raz dwa napisałam, i okazało się, że jako pierwsza! Wygrałam, bilety na koncert Strachów Na Lachów :) Nie odwołali, biletów było 2, ale tu już nie musiałam (a nawet nie wypadało) szukać kolegi do towarzystwa. Dzieci też mieliśmy jeszcze 2 tylko sztuki, w miarę niepodrośnięte, więc na dwa bilety weszliśmy w czwórkę, Było super!

Nic mi się więcej nie przypomina, może nawet przestałam startować w konkursach.
Piękności i sportowych na pewno, ale do tego już powrotu nie ma. A radiowe zrobiły się za trudne :D

6 komentarzy:

  1. Roso!

    Bede trzymac kciuki :-)

    Napisalam email z zamowieniem, mam nadzieje, ze adres ten sam co rok temu...

    Pozdrawiam,
    Magda M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. adres ten sam, dostałam i nawet odpisałam od razu :)

      Usuń
  2. Głosujemy, głosujemy!!!
    Oj ja też zamarzyłam o Łuczniku, ale okazało się że trochę za krótko bloguję ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oni chyba co roku ten konkurs organizują, także jeszcze wszystko przed tobą :)

      Usuń
  3. A ja zobaczyłam barana i weszłam ;).

    OdpowiedzUsuń