czwartek, 22 grudnia 2011

jeszcze grudzień

Moja maszyna do szycia doprowadza mnie do szału, mam jej serdecznie dosyć, marzę o nowej, aletegoroczny mikołaj jest głuchy na moje błagania. FAK.
No nic pozostaje nadal szyć z bluzgiem na ustach
Muza podsłuchana u S. Ten chłopak ma niezły gust, można się przedświątecznie pobujać amigas y amogos


Szyję i szyję, ale część rzeczy zapomniałam obfocić zamim poszły w świat, więc dzisiaj tylko ostatnie twory.

Nie jestem z nich zadowolona, nie lubię szyć w pośpiechu z dzieckiem na kolanach na maszynie która odmawia współpracy. Stresuje mnie to.
W międzyczasie uszyłam 3 dzieciate konie, takie jak już kiedyś wklejałam, ale z innych szmatek, wyszły fajnie. Nawet mi się podobały :D

A co u mnie ciekawego? W sumie nic, we wtorek mam jogę, zastanawiałam się, czy jest sens iść skoro pada śnieg poza tym nie byłam tydzień wcześniej, więc poziom zdrewnienia mam wysoki. Joga na 19.30, trzeba wyjechać o 19.15, o 19 podjęłam decyzję, że jednak jadę. Ściągam rajtki, szybki luk na łydki. Fak, to nie włosy tylko szczecina! Co robić, najdłuższe w miarę nadające się do użytku zewnętrznego legginsy są 3/4, łyda będzie wystawać. Rzut do szafki - uff, dresowe welurowe paskudztwo ciążowe niewyrzucone! zakładam, łydka przykryta, ale za to jakieś pęknięcie w kroku! Czas ucieka, ja nadal w polu, znaczy się w w przedpokoju. Dresy starego! To jest myśl, miał takie jedne niezbyt szerokie, ale gdzie one mogą być? No jakto gdzie, ponieważ były przymałe położył na szafie żeby mu na półeczkach nie zajmowały miejsca i jakiś włosowy gnój wykorzystał je jako łóżeczko!!!
Trzeba szybko podjąć decyzję:
- turkusowe legginsy w kropeczki w których wyglądam w sumie całkiem ponętnie, może nikt nie zwróci uwagi na dzika czającego się na łydkach
- fioletowy porozciągany welur - dzik zamaskowany, ale dziurka w kroku mało estetyczna
- zawłosione do granic możliwości męskie dresy

Pojechałam, spóźniłam się lekko, bo pogoda okazała się jednak mało sprzyjająca samochodowej jeździe, ale co założyłam?

6 komentarzy: