piątek, 12 kwietnia 2013

TINW jeszcze

Dzień Czwarty 
czwartek - energia

W każdej możliwej sytuacji postaraj się zmniejszać swoje zużycie energii – ograniczać do minimum używanie sprzętów elektrycznych, w tym telefonu i komputera. Wersja dla odważnych: całkowicie zrezygnuj z korzystania z energii i zobacz, co się zmieni.

Przez minimum trzy tygodnie w roku stosuję wersję dla odważnych wyjeżdżając wakacyjnie nad morze na naszą rootsową działkę bez prądu. Kiedy jest ciepło nie jest to dla mnie problemem, ale jak mam możliwość to korzystam z pralki u znajomych :)
Czytanie przy świeczkach nie jest moim ulubionym rozwiązaniem, w planszówki też nie za bardzo da się grać, ale latem dzień jest długi, to i sztuczne światło najważniejsze nie jest.

Natomiast w domu: dla mnie pralka i zmywarka to ukochane przyjaciółki. Może jakbym prała albo zmywała w towarzystwie, przed chatą, wśród innych piorąco/zmywających oczywiście w klimacie zawsze ciepłym to byłoby całkiem ok :) Ale nie oszukujmy się - nawet nie wiem czy umiem uprać spodnie albo kurtkę w ręku :/
Zmywanie ręczne przy sporej ilości naczyń nie wydaje mi się bardziej ekonomiczne niż zmywarka (a może tak sobie wmawiam :D )
Ach, jeszcze jeden przyjaciel - blender, bardzo, bardzo często używam. A w zasadzie używałam, bo się zepsuł, cztery lata intensywnego nie oszczędzania go wykończyły. A, że w tym tyg nie wydaję pieniędzy, więc na razie obywam się bez.
No i laptop i komórka i lodówka i radio i piekarnik i żelazko i maszyna do szycia. Laptoka używam jakieś 2-3 godz dziennie, komórki używam do dzwonienia (lubię gadać), lodówka jest (ale często wykorzystuję balkon, gary z zupą, bigosikiem tam lądują), radio brzęczy (ale ostatnio nie włączam, mam małe bez baterii nadające od rana do wieczora), piekarnik dosyć często. Ale staram się wykorzystać na maksa, np. jak wstawiam dwa chleby to jeszcze dodatkowo w jednej blaszce buraki. Żelazko przy szyciu się przydaje, no a maszyna do szycia to konieczność. Ale nie wiem czy maszyna zużywa dużo prądu :/ I pewnie jeszcze by się sporo znalazło (zwłaszcza jakby brać pod uwagę nie tylko mnie)

siedzi koło mnie jeden pomocnik, ale pozostaje w klimacie, bo oprócz gadania ogląda książkę taką http://czytajki.blogspot.com/2011/10/recykling-i-odpadki-alex-frith.html
wygrzebałam w taniej książce w realu za 15zł (przy okazji butowych zakupów dla Fra) w zeszłą sobotę i od tygodnia jest to nieustający hit. Ziemek poleca.

Dzień Piąty
piątek - woda

można przeliczyć swój ślad http://www.waterfootprint.org/?page=cal/WaterFootprintCalculator
ja nie zrobiłam, nie miałam czasu, nawet teraz dziecko mi na plecach siedzi, a specjalnie wstałam wcześniej, żeby blogowe zaległości nadrobić. fak

Wodę staram się oszczędzać, u mnie w gminie jest bardzo droga tak poza tym.
Zawsze mam pełną pralkę i zmywarkę, nie włączyłabym dla kilku sztuk.
Zakręcam wodę przy ręcznym zmywaniu (przecież nie wszystko się wepchnie do zmywarki) przy myciu zębów, kapię się po dziecku, a jak nie to szybki prysznic.
Ale bardzo mi się podoba wykorzystanie wody z wanny i pryszniców do spuszczania toalety, nigdy nie widziałam tego w praktyce, ale myślę o tym od jakiegoś czasu.
I zbieranie deszczówki do podlewania też jest do przemyślenia.

Mój największy grzech - woda w plastikowych butelkach, no po prostu uwielbiam (i to lekko gazowaną)

Dzień Szósty
sobota - podziel się

na tą chwilę oprócz wsparcia finansowego nie za bardzo mam czas na regularne działania :/ tak z doskoku udało mi się uczestniczyć w pomocowych akcjach (a przed trzecim dzieckiem nawet inicjować), ale aktualnie odsunęłam to na dalszy plan.

nawet nie mam jak pisać bo mi ten mały chłopak przeszkadza nieustająco, na razie tyle

7 komentarzy:

  1. Ah energia! - tu jesteśmy zbyt wygodni i "cywilizowani"...
    Bez pralki też nie umiem żyć, choć paragwajki piorą ręcznie, pralka to tutaj wciąż jeszcze produkt luksusowy! Ale za to, oprócz ręczników i pościeli, wszystko piorę w zimnej wodzie, bo skoro tubylczym starcza ręczne pranie w zimnej wodzie to automatyczne tym bardziej musi wystarczyć ;-)
    Ciepłej wody w kranach nie mamy, więc odpada zużycie energii na jej ocieplanie. Naczynia myję w zimnej wodzie.
    Na ogrzewanie w Paragwaju zużywa się też minimalnej energii - może tak w sumie ze trzy tygodnie w roku konieczne jest trochę się dogrzać, najczęściej wieczorami, bo w dzień wychodzimy na słońce :-D
    Lodówka i owszem. Blender też podstawa. Piekarnik gazowy lub piec gliniany ogrzewany drewnem, ew.chleb z automatu-i tu już energia. Maszyna do szycia, żelazko staram się omijać, ale przy szyciu czasami rzeczywiście trzeba.
    Komputer... to porażka! Włączony od rana do wieczora... :-(
    Woda też niestety żadnych specjalnych oszczędności. Tyle, że z ubikacji korzystamy mniej(mąż nawet w 100%), bo ekologicznie sikamy na zielonej trawce, a duży interes w wiaderko(w zdrowej pozycji kucznej), przesypujemy ziemią i do kompostnika :-) Ale za to ogródek zużywa dużo wody, przy tym gorącym Słońcu!
    Woda do picia z wodociągu, ale tu mamy szczęście - studnia 300m, praktycznie woda mineralna w kranach ;-) Mamy jednak filtr, jeszcze z Niemczech i filtrujemy, bo jednak rury to rury.
    "Podziel się" - o tu nie mam czym się pochwalić...
    Cieszę się, że chętnie czytasz moje komentarze, bo ja tak się trochę wciągnęłam i dzięki Tobie też analizuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, że prawie cały prąd(do 95%) dostarczany w Paragwaju pochodzi z naturalnego źródła! Energia pochodzi z elektrowni wodnej wybudowanej na rzece Parana.

      Usuń
    2. Iwona, Aprilis ma rację taki komentator to skarb! dzięki za to co piszesz, to jednak zupełnie inny świat :) klimat pomaga ale chęci i świadomości nie zastąpi więc szacun dla was :)

      Usuń
  2. Iwona, taki komentator jak Ty to istne wybawienie dla blogerki, która nie ma czasu :-) Tak czy siak jest co poczytać :-)))

    Rosa, a Ciebie podziwiam, że przy 3-ce Ty nadal piszesz! Dodajesz mi otuchy!

    pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tu nie ma co podziwiać :) a poza 2 sztuki moich dzieci to już prawie dorosłe ufff tylko jeden mały upierd mi został ;)dzięki :)

      Usuń
  3. Moja matka oszczędzała wodę spłukując tą z kąpieli w ubikacji i tyle zaoszczędziła, że pewnego dnia dwóch panów wybiło jej dziurę w kaflach pod wanną, aby dostać się do rury, która z braku regularnych silnych spływów zatkała się na amen. Serio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za info!!! co za masakra, oszczędność do kwadratu :)
      całe szczęście że jestem nieco leniwa i jeszcze nie zaczęłam wprowadzać tego planu do realizacji, teraz chyba sobie odpuszczę, zwłaszcza, że
      w reszcie rodziny wsparcie miałam zerowe, a nawet ujemne
      wanna stoi dość daleko od kibla i niosąc wodę we wiaderku na pewno 10% bym wylała na podłogę
      nieustające wycieranie zalanej podłogi doprowadziłoby mnie do jeszcze większej nerwicy

      także czuję się rozgrzeszona i pasuję :D

      Usuń