środa, 30 maja 2012

wezwana do tablicy

Dostałam reprymendę od mojej ulubionej klientki, ze nic nie piszę. No to piszę właśnie :)
To, ze nie piszę nie znaczy, że nie szyję, aczkolwiek szyję mniej, bo po prostu nie mam siły. Co mnie smuci, ale nie wyrabiam się z domowym bajzlem i na ten czas nieco zwolniłam. Pewnie chwilowo, ale również chwilowo potrzeba mi odpoczynku. I czasu dla pociech ;) 
Dzień Matki był, dostałam radio do kuchni, które teraz w tle męczy Republikę, nie żeby to był mój ulubiony zespół, ale jak już mi się udało ustawić stację bez przebojów i szumów to się jej trzymam, przynajmniej do momentu w którym ktoś stwierdzi, że ta stacja to jednak nie jest to czego aktualnie potrzebuje. A ponieważ w moim gospodarstwie domowym wszyscy którzy mają wyrobiony gust muzyczny już przebywają w swoich dormitoriach, więc na dziś dzień mam raczej spokój z walką o radio.
Dzień Dziecka nadchodzi, książki zamówione, tylko dla Ziemniaczka muszę jeszcze coś wykombinować. Nie wiem co prawda czy on obchodzi, ale bracia go mogą szybko uświadomić w tym temacie. No i ja też bym chciała prezent, może nie umyje zębów po prostu i będzie git.

Wstęp zaliczony, to do szycia biegiem marsz. Torebki są.

Sailor - ze spodni, z paskiem, suwakiem i drzewkami. W środku królują ostatnio zasłonki w paski.






Turkus - z koszuli, ale takiej grubawej, co prawda na zdjęciu jakiś ten turkus słaby, no cóż zarzygane aparaty kłamią (dziękuje kiciuniu po raz tysięczny). Doszyłam kieszonkę na chusteczki i waciki z mankietu. Zatrzask, zasłonka, kieszonka.





Zakamuflowany Len - len z niewiadomoczego wygrzebanego w ciuszku, kamuflaż z za małych spodni Fra (to były ulubione forever). Podwójne uszy, kieszenie zewnętrzne i wewnętrzne, paskowany środek (nie zasłonka, juhuu).






Lawendowa Królowa - ze spódnicy (ohydny fason, nie wiem kto by to założył, chyba jakaś desperatka, ale materiał pierwyj sort), lawendowe aplikacje z angielskiej bluzeczki, środek z fioletowego obrusa, całość miał dla oka. W tle huśtawki, Ziemniaczek buja i Kurka buja, co za team :)





Czekolada - spódniczka Koko plus lniany worek (resztki). Dyskretny maszynowy hafcik, dużo kieszeni, chusteczek i wacików można napchać hurtowo. W środku paskowana zasłonka (jeszcze trochę mam na stanie, wydajne cholerstwo jest ;) ) .








Ile zdjęć! Gratulacje dla tych którzy dobrnęli do końca i w nagrodę wirtualny uścisk dłoni od Zmęczonej Rosy :)

3 komentarze:

  1. Twoje teksty, tak samo jak Twoje tOrby- RULEZZZZ!

    OdpowiedzUsuń
  2. co za wstęp, prześwietny :D
    śliczny ten fason sailora, taki prosty i akuratny, rewelka :)

    notasin

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, ha, właśnie się dowiedziałam z powyższego, że chyba jestem ulubioną klientką :-) To miłe, zwłaszcza w taki paskudny dzień jak dzisiaj, kiedy nawet z łózka wstać się nie chce.
    Torby jak zwykle niesamowite, szkoda, że nie widziałam ich wczoraj, bo pewnie bez jakiegoś małego handelku by się nie obyło ;-) Ale nic straconego, odrobię sobie przy najbliższej okazji.

    Pozdrawiam z krainy deszczowców, karrramba!

    OdpowiedzUsuń