laleczki

Najpierw sprostowanie. Ponieważ dowiedziałam się z kilku niezależnych źródeł, że mój poprzedni wpis był zbyt enigmatyczny i czytający nie mogą się zorientować czy wygrałam maszynę.
Otóż moi drodzy, maszyny NIE wygrałam, z wygraną chodziło mi o niematerialny aspekt. I w tym względzie czuję się wygrana, bilans jest na plus. Maszynę do szycia mam cały czas tą samą co niedawno sobie kupiłam i nie jest to łucznik.

Metki zrobione, częściowo co prawda, ale wystarczająco na początek :) Można szyć

Lubię szyć lalki. Chyba dlatego, że bardzo mi się podobają :) Są takie zadziorne, niepoukładane, krzywe czasami, nieuczesane i pozwalają na pozbycie sie resztek materiałów co współgra z moim oczyszczaniem przestrzeni. Lepiej mi sie takie dziewczyny robi półhurtem, wydajnosc większa, prawie jak z taśmy by schodziły. Przeliczyłam szybciutko ile rodzajów tkanin użyłam do uszycia 10 sztuk - wyszło mi 38!. Ho, ho, ho! Każda inna, ale to żadna nowość, bo ja nie lubię i nie za bardzo umiem szyć powtarzalnie :D

Zupełnie nie miałam pomysłu jak je nazwać, od poniedziałku nic konkretnego mi do głowy nie przyszło, siedzę teraz w pracy i zerkam okiem na kalendarz i bingo. Wybrałam dziesięć kolejnych żeńskich imion od dzisiejszej daty. Czy adekwatnie to się okaże :)

Irena

Celestyna

Donata

Maria

Małgorzata

Oksana

Ida

Justyna

Julia

Klara

Pasują, co nie? :D Już nie są bezimienne :) Bardzo lubię takie pomysły, praca czasami się do czegoś przydaje :) w domu zanim był znalazła kalendarz, z imionami w dodatku, co najmniej tydzień.
A jako że dzień dziecka tuż tuż to zapraszam :)
A jakby jakieś przedszkole zamówiło 50 lalek? to by dopiero było cudnie!
A jak spojrzeć za okno to wiosny nadal brak, przynajmniej u mnie.
Zimno od samego patrzenia.