wtorek, 1 listopada 2011

opad listowia

tradycyjnie na początek muza, jak nie kochać tej babeczki?

od lat jest jedną z moich faworytek

dzisiaj mega zdjęciowo, kilka robótek, ostatnich, starych, oraz nie moich, miszmasz jesienny
Chociaż jaka to jesień? Kiedyś, na pierwszego listopada to na cmentarzu moda zimowa raczej panowała, pelisy z nutrii i dobrane do nich czapeczki. I to całkiem młode (w moim wieku znaczysię) osoby nosiły te nietwarzowe truchła!!! No dobra, ja też w latach 70 (ale dziecięciem będąc) miałam coś na kształt kożuszka, białe, ciężkie paskudztwo przepasane paskiem, normalnie jakbym z syberii przyjechała, a nie na 2 godziny stania na cmentarzu szła. Nienawidziłam tej salopki szczerze. I co? Skończyła jako poduszka. Dobrze jej tak.
Bo moja mama też była recyclingowcem, ustój i środki finansowe (a raczej ich brak) zmuszały do kreatywności. Przerabianie, farbowanie, drutowanie, szydełkowanie to był świat w którym się wychowałam i pewnie jako skorupa za młodu nasiąkłam hehehe :D

Nasiąknięta nadal przedstawiam dziecięce piłeczki z polarowo/dresowych resztek,
spódniczkę z czarnych resztek, nie mam dobrych zdjęć, bo nikt nie chciał się w nią wbić, a już byłam na granicy przekupstwa. Chcąc nie chcąc sama jako modelka występuję i nie umiałam się dogadać z fotografem o jakie ujęcia mi chodzi. ;)
Spódniczka jak spódniczka, niby bombka, z drugim dnem - znaczy się podszewka w kropki. Lubie takie wesołe akcenty, nawet jeżeli nikt groszków nie widzi to ja wiem, że są :) a na rączce mam cud mitenkę od kofi. POLECAM!!!
są miękkie, ciepłe, wzór warkoczowy to jeden z moich ulubionych (bo nie potrafię zrobić, po 5 rzędach dostaję szału i pruję)


i na zdjęciowy koniec moja fryzura. Koko splotła, ma dziewczyna zręczne ręce, co nie? Dla mnie rewelacja, uwielbiam. :)
Dzisiaj już rozplotłam po 4 dniach (i nocach) noszenia, lekko mi się rozwaliły. Więc aktualnie mam afro, african queen ze zbyt mocno wygolonymi bokami bo się Blejkowi maszynka przestawiła.

Ale, ale, ale

Rzutnik działa. Było ciężko, jeden prawie doktor inżynier i jeden przyszły doktor inżynier walczyli dzielnie i obejrzeliśmy
- Tomcio Paluszek - naświetlona tylko górna połowa, musiał improwizować z tekstem a, że bajka ta nigdy nie należała do moich ulubionych improwizacja była wielka
- Jugosławia - bardzo była dziwna i rozpoznaliśmy tylko Mostar, okazało się że film zamocowali odwrotnie
-Kaczka Dziwaczka - tu byłam w domu, bo znam to na pamięć, nawet śpiewaliśmy, nadal coś szwankowało z oświetleniem całości
- Zwierzęta z kręgu polarnego - dla mnie hit, prawie się pobiliśmy zgadując co też może być na slajdzie :D
zabawa przednia, dzieci duże i małe zachwycone, kupa śmiechu. Dzięki O :*


Czas rozgrzewać piekarnik, dzisiaj tarta z porem. Na cieście francuskim z biedry, po raz pierwszy więc nie wiem czy będzie jadalna. Oby.

3 komentarze:

  1. czekałam na ten wpis! cała przyjemność po mojej stronie, niech żyją wymianki :-)
    Jak tarta, pozwoliła się skonsumować?

    OdpowiedzUsuń
  2. tarta średnia, dla mnie nieco przycięzka, francuskie ciasto + duszony por + sos z migdałów i czochu. nie na moją wątrobę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam jak przed maturą jednym okiem czytałam Chłopów a drugim zaplatałam mojej siostrze miliony warkoczy i doplatańców na głowie. Na włosach do pasa. Następnego dnia miałam super-zakwasy. Po dwóch tygodniach noszenia (oraz moczenia włosów w mazurskiej wodzie) A. włosy rozplotła i wyglądała jak Diana Ross z palcem w gniazdku :)

    OdpowiedzUsuń