No co, nie widzieliśmy się jeszcze w tym roku, więc jak najbardziej na czasie, nawet jeżeli z lekkim poślizgiem.
A dlaczego tak skandalicznie zaniedbałam swojego bloga? Czyżbym miała już dosyć (czasami), otumaniona świętami wykazywałam się w pracach domowych i stąd brak czasu na komp (zupełnie nie tędy droga), zniechęcona nie siadałam do maszyny więc i pisać nie było o czym (to już bliżej) czy jakaś inna katastrofa wydarzyła się w moim świecie? Otóż tak, popsuł nam się komputer i oddaliśmy do naprawy na gwarancji, która się co prawda skończyła, ale serwis przyjął. Nie wiem o co cho ale grunt, że po trzech tygodniach naprawili, za darmo.
Oczywiście, że laptop z którego aktualnie korzystam nie jest jedynym komputerem w naszym gospodarstwie domowym. Chłopcy mają swoje i w nagłych przypadkach (wykonanie przelewu, kupienie prezentu przez net itp) pozwalali łaskawie przycupnąć matce przy swoich biurkach. Moglibyście pomyśleć, że skoro już cupałam przed machiną to mogłam przecież szybciutko poblogować. A w życiu, z synowym oddechem na plecach, zadawanymi co chwila pytaniami "długo jeszcze?", oraz czytaniem przez ramie moich e-maili (nie żebym miała coś do ukrycia) i najgorsze, komentowaniem i poprawianiem wszystkiego co robię. To są warunki pracy nie do zniesienia jak dla mnie, blogowanie wymaga odrobiny intymności.
Ale wreszcie laptok mam, odrobinę intymności z brzęczącym w tle bobthebuilderem też, więc postanowiłam wrócić do wirtualnego świata.
Zdjęcia będą?
A jakże, muszę powklejać to co jeszcze w grudniu uszyłam, żeby chronologii stało się za dość.
Na dzisiejszy rzut, podkładki pod talerze, w wersji zimowej
Przy tworzeniu powyższych udział wzięli:
lniany worek - resztki
3 koszule męskie - rękawy
2 obrusiki
kupon białej tkaniny z ciuszka w likwidacji (wszystko po 1 zł)
filc swetrowy
Polecam ten team, cuda potrafią zdziałać :)
Ostatni odcinek BB dobiega końca, tak więc hasta luego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz