W czwartek 25.08.2011r wybrałam się do Warszawy pociągiem. Chcieliśmy z szesnastoletnim Szymonem opracować trasę dojazdu do LO. Ostatni raz jechałam podmiejskim pociągiem około 15 lat temu i zupełnie nie miałam pojęcia co i jak aktualnie z biletami. Mieszkam w Zielonce Bankowej i to była moja stacja startowa, a raczej przystanek – zdezelowana wiata, resztki kwietników, koślawy peron, rozkład jazdy przymocowany w chmurach. Kasy nie ma. Ale na pobliskim sklepie zauważyłam napis – sprzedaż biletów dobowych, pomyślałam, że to jest to czego potrzebujemy. Szymon poszedł do tegoż sklepu w celu nabycia biletów, kupił tylko ulgowy, normalnych nie mieli. No nic, przyszło mi na myśl, że może konduktor sprzedaje. Poszliśmy na peron, ja, Szymon i Ziemek, pociąg się spóźnił prawie 20 min, już miałam zrezygnować z wycieczki i to był mój błąd że jednak pojechaliśmy. Wsiedliśmy do pierwszego przedziału, gdzie do Pana W Białej Koszuli (PWBK) ustawiła się kolejka. Aha, czyli jestem w domu. Poprosiłam o bilet normalny do Warszawy Zachodniej i z powrotem. Pan zaczął coś wystukiwać na podręcznym komputerku
Ja (przytomna chociaż w tej chwili): Czy na małe dziecko (Ziemek 1,5 l) trzeba kupić bilet?
PWBK : Oczywiście, że tak.
Ja : Aha, myślałam że nie, więc poproszę.
PWBK: Ale zerowy hahaha.
Ja: Poproszę w takim razie zerowy.
PWBK – To może rodzinny
Ja: Nie znam się, niech będzie jakikolwiek.
Dostałam swój bilet, rozmowa toczy się dalej.
Ja: Bardzo dawno nie jechałam kolejką, starszy syn kupił bilet dobowy w sklepie, czy na tym można jechać?
PWBK: Tak.
Ja: Ale jak to działa?
PWBK: No normalnie, dobę, od 12 do 12.
Ja: I bilet się pokazuje konduktorowi?
PWBK: Tak.
Ja: Dziekuję.
Poszliśmy zająć miejsca. Po stacji Warszawa Rembertów do przedziału wszedł Konduktor/Ochroniarz (?) i zaczął sprawdzać bilety, nieświadomi niczego podaliśmy swoje. No i się okazało, że Szymona bilet jest NIE SKASOWANY i dostanie MANDAT!
Ja: Gdzie się kasuje bilety?
K/O: Na peronie.
Ja: U nas w Zielonce Bankowej nie ma kasownika.
K/O: W takim razie u Kierownika Pociągu.
Ja: A gdzie on jest?
K/O: W pierwszym przedziale.
Wydedukowałam, że chodzi chyba o Pana W Białej Koszuli z którym rozmawiałam na temat biletów dobowych.
Ja: Pytałam się PWBK o bilety dobowe i nic na temat kasowania nie wspomniał.
K/O poszedł wyjaśnić, ale okazało się, ze nie, PWBK powiedział, że przecież nie pytałam się CZY ON KASUJE BILETY. Skąd ja miałam to wiedzieć???????? Nigdzie nic na ten temat nie jest napisane. Poszliśmy więc wszyscy do pierwszego przedziału. Na ponowne pytanie: Gdzie miałam skasować bilet, PWBK odpowiedział: Na stacji, HEHEHE!!!! Jakiekolwiek moje próby rozwiązania problemu kwitował wzruszeniem ramion i złośliwym uśmiechem (mistrz konwersacji).
Naiwnie myślałam, że jest to sytuacja z której można wybrnąć polubownie, niestety K/O, człowiek bardzo nieprzyjemny zarówno w stosunku do mnie jak i innych pasażerów stających w mojej obronie, mandat wypisał. Wściekłość która mnie ogarnęła trudno opisać, poczułam się jak w groteskowym filmie w którym gram główną rolę i z nikim nie mogę osiągnąć płaszczyzny porozumienia.
no jacie...trzymam kciuki za udane odwołanie się.
OdpowiedzUsuńale historia... Też trzymam kciuki za skuteczność odwołania
OdpowiedzUsuń