wtorek, 30 sierpnia 2011

podkolanówy

jakoż obiecałam takoż wklejam
niezłe, co nie?
z rozpędu zaczęłam robić zimówki dla Ziemniaczka :) odkładając na bok nieskończony sweter na który nadal nie mam pomysłu i wycięte spodenki od piżamki tylkodozeszycia.

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

kolejny mandat

zrobiłam zdjęcia skarpet, ale zabrałam się do pisania odwołania od kolejnego mandatu, więc wkleję historyjkę i tu
W czwartek 25.08.2011r wybrałam się do Warszawy pociągiem. Chcieliśmy z szesnastoletnim Szymonem opracować trasę dojazdu do LO. Ostatni raz jechałam podmiejskim pociągiem około 15 lat temu i zupełnie nie miałam pojęcia co i jak aktualnie z biletami. Mieszkam w Zielonce Bankowej i to była moja stacja startowa, a raczej przystanek – zdezelowana wiata, resztki kwietników, koślawy peron, rozkład jazdy przymocowany w chmurach. Kasy nie ma. Ale na pobliskim sklepie zauważyłam napis – sprzedaż biletów dobowych, pomyślałam, że to jest to czego potrzebujemy. Szymon poszedł do tegoż sklepu w celu nabycia biletów, kupił tylko ulgowy, normalnych nie mieli. No nic, przyszło mi na myśl, że może konduktor sprzedaje. Poszliśmy na peron, ja, Szymon i Ziemek, pociąg się spóźnił prawie 20 min, już miałam zrezygnować z wycieczki i to był mój błąd że jednak pojechaliśmy. Wsiedliśmy do pierwszego przedziału, gdzie do Pana W Białej Koszuli (PWBK) ustawiła się kolejka. Aha, czyli jestem w domu. Poprosiłam o bilet normalny do Warszawy Zachodniej i z powrotem. Pan zaczął coś wystukiwać na podręcznym komputerku
Ja (przytomna chociaż w tej chwili): Czy na małe dziecko (Ziemek 1,5 l) trzeba kupić bilet?
PWBK : Oczywiście, że tak.
Ja : Aha, myślałam że nie, więc poproszę.
PWBK: Ale zerowy hahaha.
Ja: Poproszę w takim razie zerowy.
PWBKTo może rodzinny
Ja: Nie znam się, niech będzie jakikolwiek.
Dostałam swój bilet, rozmowa toczy się dalej.
Ja: Bardzo dawno nie jechałam kolejką, starszy syn kupił bilet dobowy w sklepie, czy na tym można jechać?
PWBK: Tak.
Ja: Ale jak to działa?
PWBK: No normalnie, dobę, od 12 do 12.
Ja: I bilet się pokazuje konduktorowi?
PWBK: Tak.
Ja: Dziekuję.
Poszliśmy zająć miejsca. Po stacji Warszawa Rembertów do przedziału wszedł Konduktor/Ochroniarz (?) i zaczął sprawdzać bilety, nieświadomi niczego podaliśmy swoje. No i się okazało, że Szymona bilet jest NIE SKASOWANY i dostanie MANDAT!
Ja: Gdzie się kasuje bilety?
K/O: Na peronie.
Ja: U nas w Zielonce Bankowej nie ma kasownika.
K/O: W takim razie u Kierownika Pociągu.
Ja: A gdzie on jest?
K/O: W pierwszym przedziale.
Wydedukowałam, że chodzi chyba o Pana W Białej Koszuli z którym rozmawiałam na temat biletów dobowych.
Ja: Pytałam się PWBK o bilety dobowe i nic na temat kasowania nie wspomniał.
K/O poszedł wyjaśnić, ale okazało się, ze nie, PWBK powiedział, że przecież nie pytałam się CZY ON KASUJE BILETY. Skąd ja miałam to wiedzieć???????? Nigdzie nic na ten temat nie jest napisane. Poszliśmy więc wszyscy do pierwszego przedziału. Na ponowne pytanie: Gdzie miałam skasować bilet, PWBK odpowiedział: Na stacji, HEHEHE!!!! Jakiekolwiek moje próby rozwiązania problemu kwitował wzruszeniem ramion i złośliwym uśmiechem (mistrz konwersacji).
Naiwnie myślałam, że jest to sytuacja z której można wybrnąć polubownie, niestety K/O, człowiek bardzo nieprzyjemny zarówno w stosunku do mnie jak i innych pasażerów stających w mojej obronie, mandat wypisał. Wściekłość która mnie ogarnęła trudno opisać, poczułam się jak w groteskowym filmie w którym gram główną rolę i z nikim nie mogę osiągnąć płaszczyzny porozumienia.

niedziela, 28 sierpnia 2011

nuda

nic się nie dzieje, niedziela, miałam iść (jechać) do kina i się nie udało, za to kupiłam F nowe rolki. poprzednie zajeździł, on spędza dziennie min 4 godz na rolkach, nieźle co nie? jeszcze trochę pojeździ i może warzywa polubi hehehe
bolą mnie dzisiaj nogi, pół dnia zachodzę w głowę o co kaman, i nagle olśnienie. to zakwasy! poszłam wczoraj pobiegać po dwumiesięcznej przerwie. na plus - dałam radę, natomiast na minus - w lesie multum pajęczyn (pająki w gębie fu), kałuże i błoto, roje komarów, zmutowane pokrzywy olbrzymy, tony śmieci (nic nowego). pies się postarzał i nie chce mu się ze mną biegać, ślimaczy się z tyłu, siada i nie chce się ruszyć, znika w krzaczorach i muszę wracać i nawoływać bo jaśniepan nie ma humoru na wysiłek fizyczny. słaby ten mój towarzysz :)
pojechaliśmy z S obejrzeć nową szkołę, rozpracować dojazd, zerknąć czy są jakieś wywieszki. były. listy uczniów w klasach, S ma 32 osoby, w tym 2 dziewczyny. raj po prostu. dla tych dziewczyn ofc :D ja bym umarła ze szczęścia w takiej klasie :D
zdjęcia z esp, no kurde zachwycił mnie ten kraj, to było moje marzenie od ponad 20 lat. jestem mega szczęśliwa że pojechaliśmy (dzięki N :*)
chociaż wczorajszy dzień był prawie hiszpański, cudny upał, grill ze znajomymi, tylko za mało alko :) ale i tak było fajnie, lubię gadać, no lubię
skończyłam dzisiaj podkolanówy w paski, jutro zrobię fotosik, kolorowe, ciepłe, w sam raz na polskie jesienie i zimy i wiosny i nawet często lata

środa, 24 sierpnia 2011

to już prawie koniec wakacji


przed chwila mój kot czarno-biały niedojda Balonik złapał muchę i pożarł, co za bestia! smacznego!
ale to nie o tym miało być
wakacje były udane bardzo, bardzo udane, jeszcze raz powtórzę żeby wszyscy zapamiętali: udane :)
Ziemniaczany walencjańczyk pełną gębą
najgorsze w wakacjach to to że się kończą, chociaż z drugiej strony 2/3 dzieci wybędzie do szkół wreszcie, bo nie powiem, jestem nimi zmęczona nieco, teraz przydały by się wakacje bez dzieci :) może kiedyś
dostałam mandat, FUCK! nie dość że podręczniki to jeszcze mandat, ładny koniec wakacji, niemaco. no ale prawdą jest że prędkość dozwoloną przekroczyłam, niedużo, no ale.
z robótkowych nowości - brak nowości, sweter nieskończony, bo nie mogę dokupić włóczki na rękawy, chyba zrobię z innej, ale nie jestem przekonana; skarpety nadal in progress, ale widać koniec, zaczęłam szyć pidżamkę dziecku najmłodszemu. zaczęłam w tym kontekście oznacza wybrałam materiał (stare spodnie od pidżamki mojej) i zrobiłam wykrój spodenek. jakoś nie mam weny ostatnio. spać mi się chce

muszę odmalować kuchnię, to znaczy Pio ją już odmalował jak byłam nad morzem, ale kolor który wybrał jest tak ohydny, że na prawdę utrudnia mi życie. Fra nazwał ten odcień - zieleń wasabi, moim zdaniem to jest to. paskudztwo, w połączeniu z kafelate paskudztwo do kwadratu. nie jestem mega estetką, no ale bez przesady

w kinie byliśmy z pierworodnym na Chico i Rita. polecam, dobra muza i fajna animacja.

coś miałam jeszcze napisać, ale nie pamiętam - sito w, sitowie na głowie. dobranoc

środa, 3 sierpnia 2011

półmetek wakacyjny

pół wakacji za nami. szok, ale szybko zleciało - 3 tyg nad moriem naszym bałtyckim,
pogoda średnio dopisała, ale było kilka słonecznych dni i Z plażował ociupinkę, a matka wcale nie próżnowała - zrobiłam przód i tył swetra dla F i zabrakło mi włóczki na rękawy, muszę przemyśleć co dalej, myśląc kończyłam skarpety zaczęte 2 lata temu (nieźle :) ) w paski, jak skończę to obfocę
pokrowce na poduchy w przyczepie wyszły elegancko. zupełnie inaczej teraz jest. ja bym jeszcze odmalowała na jakiś jasny kolor, bo ta pseudotapetowa imitacja paneli jest paskudna
jako że do morza mamy kawałek to poruszamy się głównie rowerem. recycling forever ofc :D
i na zakończenie spinacz. pranie nie schło wcale. nie żebym prała na potęgę, ale wielo pieluchy wisiały na sznurkach i wisiały i wisiały i wilgotniały. fu